niedziela, 5 grudnia 2010
Kiermasz świąteczny
Od kilku dni odwiedzam regularnie znane mi kiermasze świąteczne w okolicy, a jest ich w Wiedniu kilkanaście. Jeszcze nigdy nie odwiedziłam aż tylu w jednym roku. Na przyszły weekend planuje kolejny wypad. Tutaj tak jest, ponieważ idzie się za każdym razem z kimś innym (raz z rodziną, raz z przyjaciółkami to znowu z koleżankami z pracy itd..). Raczymy się przeważnie grzanym winem, gorącym punchem i innymi tradycjonalnymi trunkami i smakołykami. Dzisiaj mieliśmy -10 stopni, więc dobry pretekst żeby się rozgrzewać np. grogiem, to naprawdę pomaga :)
Kilka zdjęć przyniosłam z sobą dla Was, może znajdziecie dla siebie jakieś inspiracje z przeróżnych sklepików. No i choć troszeczkę udzieli się Wam ten przedświąteczny nastrój.
Ten kiermasz jest cudowny, z jego małymi, wąskimi uliczkami, z maleńkimi sklepikami, które znajdują się tak nisko przy ziemi że trzeba się schylać żeby wejść do środka, niektóre są w pięknie odrestaurowanych piwnicach co stwarza niesamowity nastrój, jeszcze inne mają niskie okna przepięknie udekorowane i nawet dorośli stają się dziećmi zaglądając przez szyby do środka, to tak trochę jak u Gulivera podczas jego wizyty u Liliputów. Tutaj jest po prostu pięknie i jest to mój ulubiony kiermasz świąteczny...
Chciałam się jeszcze podzielić jednym spostrzeżeniem, zauważyłam i to nie tylko u nas, (czytałam o tym na blogach w Niemczech oraz na kilku z Polski) że na takich np. kiermaszach czy różnych targach, ludzie nie chcą wydawać pieniędzy na rękodzieło, choć nawet w Biblii pisze, "że nie samym chleben człowiek żyje", to często takie artystyczne stragany czy stoiska cieszą się raczej słabym zainteresowaniem kupujących, ale za to obok, na innych stoiskach z napojami, kiełbasą z grila, czy grzanym winem, kolejka jest zawsze :( Ja tego nie rozumię, bo choć sama też chętnie piję grzańca na rozgrzewkę, to jeszcze nie zdarzyło mi się wrócić z kiermaszu z pustymi rękami, zawsze coś jeśli nie sobie to innym kupię.
No i przykro się robi człowiekowi, kiedy widzi że takie piękne rzeczy nie znajdują zainteresowania. Rozumiem, jest kryzys i trzeba kilka razy każdą monetę odwrócić zanim się ją wyda, ale skoro trochę później Ci sami ludzie wydają bezmyślnie pieniądze na różne trunki, tego to już nie rozumię. Ja, choć uwielbiam przeróżne smakołyki, to wolę jednak wydać pieniężki na coś ładnego, cos co sprawi mnie samej lub obdarowanym dłuższą przyjemność niż kilka godzin między jedzeniem i trawieniem.....;)
Jestem za pięknem i niech tak już zostanie !
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bardzo bym chciała zobaczyć osobiście te kiermasze. Może w przyszłym roku mi się uda :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Tobie tych tradycyjnych przedświątecznych kiermaszy. U nas co prawda tu i ówdzie usiłuje się "stworzyć taką tradycję" ale wiadomo, do autentycznych tradycji potrzeba lat wielu.
OdpowiedzUsuńA nad fenomenem wydawania przez ludzi pieniędzy chętniej na kiełbaski czy popkorn niż na rękodzieło,już nie raz się zastanawiałam. Chciałoby się rzec: dziwny jest ten świat ;)
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Oj,pozostaje tylko pozazdrościć takich klimatycznych kiermaszy... W mojej 'mieścinie" tylko hipermarkety usiłują za tzw. kiermasze robić... żałosne to, mam nadzieję, że wkrótce "moda z zachodu" przyjdzie i do nas. Twoje uwagi o chęci kupowania = konsumowania- rzeczywiście trafne!Niemało osób spotykam , które nadziwić się nie mogą po co człowiekowi coś co tylko oko ma cieszyć , zdobić itp.Dobre jedzenie to też sztuka, ważne chyba żeby zachować wrażliwość i odpowiednie proporcje. Pozdrawiam serdecznie! :)
OdpowiedzUsuńJa rowniez zazdroszcze takich pieknych i klimatycznych kiermaszy. Niestety u nas w Polsce chyba nie mam takiej tradycji-w moim miescie napewno-a szkoda.,
OdpowiedzUsuńNa zdjeciach takie piekne rzeczy.
POZDRAWIAM
Fantastyczne zdjęcia :) wybieram się, wybieram :) mogę chodzić po Wiedniu do utraty tchu :) kiermasze są piękne :) a pózniej na koniec...napić się rozgrzewającego punchu :) ahhhh, cudo :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Cię serdecznie i dziekuje za zdjęciab, bo doczekać się nie mogę :)
Wszystko wskazuje na to że w tym roku przed świętami na dwa dni zawitam do Wiednia.Nie znam go jednak na tyle by być w najciekawszych miejscach,wiem ze będę pod ratuszem -bo tam trafie:)
OdpowiedzUsuńMoże poradzisz mi cos fajnego gdzie warto pójsć?
W wiedniu to chyba najpiekniejsze kiermasze swiateczne, ja bylam tydzien temu w Merano (1 km od tyrolu), malo tam rekodziela, wiekszosc to chinszczyzna, ale i tak mi sie podobalo.
OdpowiedzUsuńJa naleze do tych, ktorzy kupuja rekodzielo!
buziaki
Basia