piątek, 8 lutego 2013

Pierwsze koty za płoty...

Czyli o tym, jak nareszcie odważyłam sie zabrać za patchwork.
Już dawno chciałam wypróbować w tej dziedzinie swoich sił, no i nareszcie, stało się. Chociaż gdyby wybór nie padł na patchwork, to i tak byłoby pewnie znowu coś innego.
Jak już chyba zauważyłyście,  ja przy jednej robocie za długo nie wysiedzę, to moje kreatywno-artystyczne ADHS, po prostu nudzę się kiedy robię po koleji ciągle to samo, i do pracy taśmowej się absolutnie nie nadaję ;)
A to niby źle !!!  Dlaczego?  Ano dlatego, że słyszałam takie oto powiedzenie; "Kiedy w jednej dziedzinie zostajesz mistrzem, to najwyższy czas, żeby w innej stać się znowu uczniem"...
No a ja co? Ja we wszystkich dziedzinach jestem ciągle uczniem, bo żadnej umiejętności nie szlifuję do mistrzostwa i nad tą kwestią muszę się głębiej zastanowić...Hmmmmm...
A teraz koniec tych moich przemyśleń, a w zamian prezentuję zdjęcia mojej pierwszej patchworkowej pracy :)


Właściwie to miał to być taki patchworkowy pledzik dla malucha, ale bałam się że się nie uda i zmarnuję tyle materiału, watoliny oraz czasu i roboty. Postanowiłam więc zrobić próbę w poduszkowej mini wersji...  
Przód z "kanapkowych" przepikowanych na krzyżyk kwadratów, a tył zwykły, biały, na zatrzask.
Zdecydowałam się na tego typu patchwork, bo już kiedyś miałam coś podobnego w rękach. Była to narzuta na łóżko, ale taka droga, że ochota do kupna natychmiast mnie odeszła.
Oglądałam je również w necie, szczególnie na amerykańskich blogach, jest ich sporo. 
Niby zwykły patchwork, żadna rewelacja, ale te frędzle czy jak to można nazwać, są orginalne i dodają swoistego uroku, przynajmniej tak mi się wydaje.
Teraz mogę sobie pofolgować i zacząć przycinać kwadraty na cały komplecik do łóżeczka. I chociaż to niby nie takie wielkie jak dla dorosłych, to jednak obliczyłam że na podusie i kołderkę aż 65 kwadratów ( x 3, bo ocieplina w kawałkach i dolna strona też) przyciąć muszę...Teraz pewnie rozumiecie, dlaczego nie chwytałam się od razu za ten większy projekt.
Pozdrawiam, choć sama ledwo zipię, złapały mnie "moje chroniczne zatoki", ale byle do wiosny  i do następnego razu ;)




9 komentarzy:

  1. zdrówka przede wszystkim:))) ja jednak też uczniem w wielu dziedzinach...ale wiesz ja chyba te naukę ,ten dreszczyk emocji...co wyjdzie,czy w ogóle wyjdzie lubię najbardziej...stąd wciąż nowe dziedziny!!!.piekny ten styl z frędzelkami:)) bardzo mi się podoba:)))=pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. No kochana jestem dumna z Ciebie ....)))wyszło super , bardzo mi się podoba. Oczywiście komplecik będzie cudowny.Ale roboty będziesz miała sporo.... Cieplutkie buziaki z zasypanych śniegiem mazur....Pa...

    OdpowiedzUsuń
  3. no i wyszło pięknie...takie nowe inspiracje sa czymś rewalacyjnym!Warto próbować!:)Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz co za bardzo bym nie przywiązywała wagi do tej sentencji ja jestem też niespokojnym duchem rzucam się z dziedziny na dziedzinę i wcale nie jestem mistrzem w żadnej z nich. ja słyszałam że to natura poszukiwacza, stale szuka nowych wyzwań, Poduszkę uszyłaś naprawdę wspaniałą, ja jeszcze nie próbowałam szyć takich rzeczy ale jak to mówią "nigdy nie mów nigdy". Pozdrawiam Cię sedecznie

    OdpowiedzUsuń
  5. Swietna poducha, ten rodzaj wykanczania narzut i poduszek sprawia ze te rzeczy sa optycznie lekkie i przytulne.Pracy przy tym tez nie malo..Masz sliczny banerek na wejsciu do bloga,napisz mi gdzie sie takie rzeczy szuka , znaczy sie podaj stronke skad mozna wklejac takie banerki, bo ja tez chce.Zdrowka Ci zycze .Pozdrawiam .)

    OdpowiedzUsuń
  6. Lubię te małe kawałeczki zeszywane ze sobą tworzące piękne poduchy czy narzuty:)))

    OdpowiedzUsuń
  7. takiego sposobu wykańczania nie widziałam i bardzo mi się podoba . już wiem że nie będę próbować ile to trzeba eis na wycinać i zszywać to nie dla mnie ..
    Będę czekać jak pokażesz następne patchworki ..

    OdpowiedzUsuń
  8. Poducha piekna ..ja jeszcze tego sposobu wykańczania nie próbowałam ale zachęcona widokiem Twojej podusi skusze się napewno.Ewa:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Patchwork to jedyna rzecz jaką w życiu nie szyłam!A u Ciebie wyglada to pięknie!!

    OdpowiedzUsuń